Lęk przed przestrzenią paraliżuje ludzi w każdym wieku. Cierpią na niego setki tysięcy ludzi na całym świecie. Trudno powiedzieć jednoznacznie jaka jest przyczyna. Agorafobia jest zaburzeniem nerwicowym, którego istotą jest nieuzasadniony, chorobliwy lęk przed otwartą przestrzenią i nie tylko. Przerażenie budzą również duże zamknięte pomieszczenia, w których znajduje się wielu ludzi na przykład hipermarkety.
Od wielu lat nie poruszam się sama po mieście. Wszędzie chodzę z mamą. Mieszkam pod Warszawą. Na terapię dojeżdżam pociągiem. Przerażenie budzi nie tylko sama przestrzeń mówi Pani Jola, ale też zatłoczone dworce.
Pan Jarek swoją przygodę z podróżowaniem zaczął wcześnie. Miał 32 lata kiedy wyruszył w daleką podróż do odległych państw. Dotarł do Tajlandii, Birmy, Laosu. Zawsze pociągały go inne kultury, zwyczaje inaczej zorganizowana przestrzeń pod względem urbanistycznym. Po powrocie z wypraw do Polski zaczął odczuwać lęk na otwartych przestrzeniach. Wolał zostać w domu niż cierpieć na zewnątrz z powodu lęków.
Dlaczego? Pacjenci często zadają sobie pytanie co się takiego stało, że na pewnym etapie życia zaczęły doskwierać im lęki. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie natury etiologicznej. Jedno jest jasne, że mamy pewne predyspozycje do tego, aby nasz organizm reagował w taki właśnie sposób.
Czy jest na to środek? Okazuje się, że poza terapią poznawczą – behawioralną jest pewien zestaw leków, które można zastosować w niwelowaniu lęków.
Czy zawsze? Kiedy lęk doskwiera na tyle, że zaburza codzienne funkcjonowanie trzeba włączyć leki. Bez tego pacjent nie zacznie normalnie funkcjonować.
Pani Barbara nie pamięta dokładnie momentu kiedy po raz pierwszy odczuła lęk przed otwartą przestrzenią, ale zapamiętała jedną sytuację w której zdecydowanie czuła się więcej niż niekomfortowo. To było na Jasnej Górze ,kiedy stała podczas mszy świętej. Był tłum. Duża przestrzeń ale mnóstwo ludzi wokół. Pamięta, że czuła się źle. Poprosiła kogoś o łyka wody i żeby ją wyprowadził z tłumu. Miała wrażenie, że zemdleje.
Ciekawym jest to, że agorafobicy unikają podróżowania pociągiem, jazdy samochodem a nawet samotnej jazdy na rowerze. Pan Jan nie pamięta kiedy odstawił rower do piwnicy, ale było to już dawno temu kiedy po raz pierwszy poczuł, że nie da rady jechać dalej z powodu otwartej przestrzeni.
Agorafobia jest dość uciążliwym zaburzeniem, gdyż utrudnia zarówno codzienne obowiązki, wyklucza wykonywanie wielu zawodów w terenie, ogranicza uprawianie sportów na otwartej przestrzeni i nie pozwala czasem na samodzielne funkcjonowanie.
Życie z agorafobikiem nie jest proste mówi mama Jolii, z którą codziennie jeździ do Warszawy pociągiem, gdyż córka boi się poruszać sama. Przy mamie czuje się pewniej. Wiem, że ktoś mnie zauważy, gdy będę potrzebowała pomocy tłumaczy Jola. Mama nie rozumie często czego boi się córka. Jaki ona ma kłopot. Nikt w rodzinie nie chorował wcześniej na dolegliwości natury psychicznej. Jednak Jola zdecydowanie ma pewien problem w sferze psychiki, który na ten moment jest nie do pokonania. Kolejny dzień jest próbą wytrwania dla nas obu – wzdycha mama.
Czy zawsze tak musi być? Nie jest powiedziane, że w rodzinie w której nie występowały choroby psychiczne zaburzenie wystąpi albo na odwrót, że gdy pojawiła się choroba w dalszym pokoleniu to na pewno w kolejnym wystąpi także. Nie ma reguły.
Codziennie tysiące cierpiących zgłasza się z prośbą o pomoc. Czasem trzeba czekać tygodnie by dostać się do specjalisty. Jednak nikt nie zostaje bez rady czy wsparcia.
Objawy mogą być różne czasem bardzo przykre na przykład wzrasta ciśnienie tętnicze krwi, przyspieszona jest czynność serca, może pojawić się biegunka, częstomocz, oddech stać się szybki i głęboki co prowadzi do hiperwentylacji, której następstwem może być napad paniki. Wówczas mogą pojawić się objawy typowe dla zawału serca: ból w klatce piersiowej czy też duszności.
Co zrobić, aby sobie pomóc? Najlepiej zgłosić się do lekarza-terapeuty bądź terapeuty pracującym w nurcie poznawczo-behawioralnym, w której wykorzystuje się technikę systematycznej desentyzacji czyli stopniowego odwrażliwania. Ustala się hierarchię bodźców od najsłabszych do najsilniejszych i zaczyna się terapię od wielokrotnego wystawiania pacjenta na działanie najsłabszego z nich. Nasz mózg może się bowiem się przyzwyczaić do wszystkiego, także do lęku. Z czasem więc on słabnie, Jednocześnie wykorzystuje się bodziec konkurencyjny – relaksację.
Pamiętam, gdy wyszedłem na 2 minuty na taras wspomina Pan Artur. Byłem przerażony ale psychoterapeuta uspokoił mnie. Potem wychodziłem na dłużej. Wielokrotnie to powtarzaliśmy aż do zaniku dyskomfortu. To było żmudne i nudne jak matematyka w szkole śmieje się Pan Artur, ale udało. W końcu funkcjonuję samodzielnie bez stresu, że zacznę się pocić i trząść na otwartej przestrzeni. Było warto!
Pracowałem jako archeolog w terenie. Po raz pierwszy z lękiem przestrzeni spotkałem się pracując na wykopaliskach w Australii. Skończyłem wówczas 35 lat. Był ciekawy projekt. Wyjechałem. Kiedy pracowałem poczułem, że się boję, że nie jestem w stanie wykonywać swojej pracy. Bałem się przestrzeni. To trudno sprecyzować czego dokładnie. Czułem się bardziej niż niekomfortowo. Czułem lęk. Niestety musiałem się z nim początkowo sam zmierzyć, gdyż w Australii nie miałem dostępu do polskich lekarzy, psychologów co utrudniało sprawę. Po dwóch miesiącach ciężkich zmagań wróciłem do kraju. Wówczas trafiłem na terapię poznawczo-bahawioralną i do swojego jak się okazało później pierwszego terapeuty. To nie jest tak, że pierwszy psycholog do którego trafisz to będzie ten i na zawsze śmieje się Pan Robert. Psychologów zmieniałem trzy razy. W końcu trafiłem na odpowiednią dla siebie osobę, której zaufałem i z którą pracuję do dziś. Dokonaliśmy małych sukcesów. Po wielomiesięcznej przerwie w pracy archeologicznej zaczynam powoli myśleć o powrocie do zawodu. Nie chcę się przekwalifikowywać. Lubiłem to co robię. Zaczęła mi w pewnym momencie przeszkadzać przestrzeń. Teraz wypracowałem pewne techniki z terapeutą, które pomogły mi ją zaakceptować.
Wielu jest takich pacjentów u których trudno ustalić pierwszy moment wystąpienia niepokoju, dyskomfortu, lęku, napadu paniki wywołanej faktem, że otacza nas otwarta przestrzeń. Nie ma też jednej recepty gdzie, do kogo, jak często. Na pewno praca z psychologiem musi być pracą regularną, systematyczną, by na trwałe zmienić zachowanie, sposób myślenia o problemie. Czasem to praca na wiele miesięcy, czasem są to nawet lata jeśli problem jest bardziej złożony. W terapii mogą wyjść też inne problemy, traumy z przeszłości, którą mogą być bezpośrednią przyczyną a czasami jednym z elementów głównej przyczyny źródła lęku. Jedno jest pewne, że należy zgłosić się do terapeuty i zacząć pracę. Problemu nigdy nie powinniśmy zostawić dodaje Pan Piotr. Nawet jeśli staramy się zbagatelizować problem to dla własnego dobra powinniśmy przynajmniej skonsultować się z kimś kto pracuje z trudnymi emocjami, uczuciem lęku, napadami paniki by nie paść ofiarą poważniejszych następstw nieleczonej agorafobii.